Nasze felietony

"Tamtego świata już nie ma" - refleksje

Krystyna Kwaśniewska  

„Tamtego świata już nie ma” - refleksje

Niedawno trafiła w moje ręce publikacja Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku – Białej pt. „Folklor na granicy”. Z ciekawością po nią sięgnęłam ponieważ, w konferencji niestety, nie mogłam uczestniczyć osobiście, a treścią publikacji są teksty wystąpień seminaryjnych wygłoszonych przez ekspertów i praktyków związanych z folklorem. Konferencja, której organizatorem był wyżej wymieniony ROK odbyła się 21-23 listopada 2013 roku w Szczyrku i Żywcu. Tekst pod tytułem „Tamtego świata już nie ma” autorstwa Jadwigi Jurasz wzbudził moje szczególne zainteresowanie z racji tego, iż podobnie jak autorka jestem z zawodu instruktorem tańca i choreografem. Z wieloma problemami występującymi w naszej pracy na co dzień, o których wspomina w swoim tekście Jadwiga Jurasz, zgadzam się w całej rozciągłości. Rzeczywiście, nabór do zespołu jest wyzwaniem dla kadry instruktorskiej. Niewątpliwie przekonanie młodego człowieka do tego, aby przyszedł na próbę, zobaczył jak to jest być członkiem zespołu, jak dużo pracy, wysiłku fizycznego trzeba włożyć w to, by zostać pełnowartościowym tancerzem, jest bardzo trudne. A co chyba najtrudniejsze, w tych dzisiejszych komputerowych czasach - przekonanie go, by zechciał ten wysiłek podjąć i został w zespole dłużej niż dwa, trzy miesiące. Tym bardziej jest to zadanie trudne do wykonania, gdyż my, instruktorzy tańca, pracujący z zespołami ludowymi, nie mamy wsparcia ze strony takiej instytucji jak szkoła. I nie wynika to z niechęci dyrekcji czy nauczycieli do folkloru. Jest to raczej brak uregulowań systemowych związanych z edukacją i nauczaniem kultury ludowej. Mimo, że w roku 1999 została wprowadzona do szkół podstawowych i gimnazjów ścieżka edukacyjna pt. Edukacja regionalna– dziedzictwo kulturowe w regionie” to w rzeczywistości, między innymi, ze względu na brak wykwalifikowanej kadry instruktorów tańca ludowego, nie daje ona oczekiwanych rezultatów. W wielu szkołach zajęcia z tańca prowadzą osoby związane z innymi technikami tanecznymi, np. tańcem nowoczesnym, hip-hopem, tańcem towarzyskim, etc. A folklor to przecież rozległa wiedza i bezwzględnie niezbędna, by prawidłowo uczyć tańca narodowego i regionalnego. Edukacji w tej dziedzinie nie wspierają też media. Programów o tematyce folklorystycznej w telewizji zarówno publicznej jak i komercyjnej nie ma. Nieliczne wyjątki w programach regionalnych np. telewizji śląskiej czy rzeszowskiej nie docierają do odbiorców w całym kraju, są niszowe. Nie ma też w programach ogólnopolskich transmisji i relacji z festiwali folklorystycznych nawet tak znanych, prestiżowych i mających długoletnie tradycje jak Festiwal Folkloru Górali Polskich czy Tydzień Kultury Beskidzkiej.

Krótko mówiąc, prawdą jest, jak pisze Jadwiga Jurasz cyt. „Dla młodzieży w szkołach jesteśmy jak z kosmosu”. Nie tak dawno, bo zaledwie dwa miesiące temu, sama uczestniczyłam w spotkaniach z młodzieżą szkół żywieckich, by zachęcić ich do wstąpienia w szeregi Zespołu „Ziemia Żywiecka”. Młodzież patrzyła na nas z lekkim uśmiechem, miałam wrażenie, że wręcz z politowaniem, rezultat tych spotkań był niestety zerowy. Wniosek więc jest taki, że edukację należy zaczynać w wieku przedszkolnym, wtedy, kiedy to rodzice decydują o tym, czy dziecko posłać na zajęcia do zespołu. Wydaje się, że to jedyna słuszna droga tzw. praca u podstaw, od najmłodszych lat, aby zaszczepić w dzieciach zainteresowanie i miłość do naszej narodowej i regionalnej kultury, by tańczenie w zespole folklorystycznym nie było dla nich, jak to kiedyś przypadkowo usłyszałam - „siarą”, tylko dumą.

Podsumowując ten wątek uważam, że należało by zastanowić się w gronie folklorystów, jakie podjąć działania i w jaki sposób przekonać władze do podjęcia decyzji wprowadzającej do przedszkoli i szkół taniec ludowy jako obowiązkową edukację, natomiast inne techniki taneczne jako zajęcia dodatkowe. A także podjąć wysiłki na rzecz popularyzacji folkloru i imprez folklorystycznych w mediach, a w szczególności TV publicznej, która to pełniąc społeczną misję programową ma przecież sprawować funkcję kształtującą postawy obywatelskie, gusta kulturalne oraz ma wręcz obowiązek wpajania szacunku do dziedzictwa kulturowego, naszych korzeni, albowiem jest to jeden z najistotniejszych elementów wychowania patriotycznego.

Niestety, co do treści zawartych w dalszej części artykułu i tez stawianych przez autorkę, muszę stwierdzić rozbieżność w wzajemnych poglądach.

Jednak zanim przejdę do meritum chciałabym przybliżyć problematykę związaną z działalnością zespołów o charakterze ludowym oraz przedstawić, co istotne, ich podział na kategorie.

Ruch taneczny, taniec, a zwłaszcza taniec ludowy, związany jest z człowiekiem od zarania dziejów. Stanowił on ważny składnik religii, był nieodłącznym elementem codziennego życia. Człowiek wyrażał swoje różnorodne uczucia, napięcia wewnętrzne śpiewem i tańcem. Z czasem tego typu ekspresja zatraciła swoją powszechność. Obecnie taki spontaniczny taniec z radości można spotkać już tylko u dzieci. Nastąpiła zmiana funkcji tańca z użytkowej na widowiskową. Doszło do podziału na tańczących i na publiczność.

Tańczący przeżywa harmonię rytmicznych ruchów swego ciała i całej wyrażanej tańcem sytuacji scenicznej. Widz natomiast przeżywa określone stany wewnętrzne obserwując taniec, wczuwając się niejako w taneczne gesty. Dlatego musimy dbać o umożliwienie tych przeżyć i doznań zarówno tańczącym jak i widzom poprzez stwarzanie możliwości publicznych prezentacji zespołów.

Polskie zespoły folklorystyczne dzielimy na trzy grupy:

  1. Zespoły zawodowe
  2. Zespoły nieprofesjonalne w tym kategorie:

A - autentyczne, autentyzowane

B - regionalne (artystycznie opracowane )

C - stylizujące

  1. Zespoły komercyjne

Nas interesują przede wszystkim trzy podstawowe kategorie zespołów nieprofesjonalnych. Pozwolę sobie na krótkie omówienie poszczególnych kategorii, ponieważ nie zawsze podział ten jest rozumiany prawidłowo.

Pierwsza kategoria – zespoły autentyczne, autentyzowane.

Są to przeważnie grupy wiejskie, których członkowie to ludzie wychowani „od kołyski” ze swoim rodzinnym, prawdziwym i surowym folklorem. Przekazują oni swoje umiejętności dzieciom i wnukom, tworząc w ten sposób zespół złożony z dwóch lub trzech pokoleń!

Zespoły te prezentują programy folklorystyczne, nacechowane archaicznością, surowością i autentycznością, ale również specyficznym artyzmem wykonawczym. Repertuar oparty jest na przekazie najstarszych członków zespołu, którzy pamiętają szereg dawnych tańców, pieśni, obrzędów ze swojej wsi bądź okolicy. Autentyczność owych zespołów podkreślają stroje często przekazywane z pokolenia na pokolenie oraz kapela złożona z muzykantów, grająca miejscową muzykę na tradycyjnych instrumentach. Zespoły takie spotykamy dzisiaj coraz rzadziej.

Na Żywiecczyźnie są to np. : „Wierchy” z Milówki, Romanka z Sopotni Małej, Rybarzowice z Rybarzowic.

Druga kategoria – zespoły regionalne z „opracowanym folklorem”

Jest ich najwięcej, tworzone są zazwyczaj przy różnego rodzaju instytucjach, zakładach pracy, szkołach, domach kultury lub stowarzyszeniach. Ich członków cechuje niewielka rozpiętość wieku. W swoim repertuarze folklorystycznym i w wykonawstwie zespoły regionalne uwidaczniają wyraźną rozpiętość. Jedne z nich graniczą z zespołami autentyzowanymi, inne cechuje nieco odmienny charakter zbliżony do stylizowanego. Zespoły graniczące z autentycznymi wykonują pieśni oparte na folklorze własnego regionu jednogłosowo z własną kapelą. Kroków tanecznych uczy instruktor, a rysunek taneczny i całość widowiska ułożona jest przez instruktora – choreografa. Zespoły zbliżone do stylizowanych śpiewają pieśni zharmonizowane z różnych regionów, a nawet z innych krajów przy akompaniamencie rozszerzonej kapeli lub orkiestry, grającej często z nut. Układ choreograficzny jest bardziej rozbudowany. Programy folklorystyczne są różnie „odległe” od autentyku. Odpowiednio opracowane, dostosowane są przez kierowników artystycznych do wymogów sceny, od których zależy, jak wielka odległość będzie dzielić dany program od surowego autentyku.

Na Żywiecczyźnie do tej kategorii należą np. : z Żywca - Zespoły „Pilsko”, „Ziemia Żywiecka”, „Żywczanie”, z Łodygowic „Magurzanie”, z Radziechów „Jodełki”, z Wieprza „Grojcowianie”, oraz wiele regionalnych zespołów dziecięcych.

Trzecia kategoria – zespoły stylizowane

Najbardziej odległa od autentyku. Zespołom najczęściej towarzyszy orkiestra lub kapela o dowolnie dobranym instrumentarium. Pieśni śpiewane są wielogłosowo, układy sceniczne opracowane są przez zawodowych choreografów. Elementy folkloru stają się materiałem do zupełnie innego, nowego utworu scenicznego, muzycznego czy pieśniowego przy udziale zawodowych kompozytorów.

Na Żywiecczyźnie brak zespołów tej kategorii.

Wszystkie trzy kategorie to Zespoły Pieśni i Tańca. W polskim folklorze pieśń i taniec są nierozłączne!

Programy większości zespołów folklorystycznych w Polsce nie mogą uzurpować sobie prawa do miana autentyku! Ale to właśnie w tych zespołach jest miejsce na opracowania artystyczne, za pomocą których przekazać można w pięknej oprawie najistotniejsze cechy autentyku, jeśli twórca wie, co tworzy i co stanowi bazę jego twórczości.

Czy zatem można stawiać tezę, że zespół, należący do kategorii opracowanych artystycznie, a którego program zawiera jedynie tańce i pieśni jednego regionu, tylko z tego względu jest bardziej wartościowy, co sugeruje w swoim artykule autorka, od zespołu opracowanego artystycznie lecz z programem różnorodnym ?

Czy nie jest też tak, że młodzież pragnie rozwijać swoje taneczne umiejętności, podnosić swoją sprawność techniczną? A taką możliwość daje nauka tańców innych regionów oraz tańców narodowych, do nauki których należy zastosować również technikę klasyczną. Niewątpliwie poszerza to spektrum możliwości scenicznych zespołu. I jest to uważam, argument przemawiający za rozszerzaniem repertuaru.

Drugim argumentem przemawiającym za zasadnością tworzenia obok programów z własnego regionu( który jest priorytetowy) innych, równie atrakcyjnych, pod względem muzyki, pieśni, tańców i stroju, jest fakt, że nie ma drugiego takiego kraju o tak bogatej kulturze i jednocześnie tak różnorodnej. Warto więc tę naszą polską różnorodność popularyzować i prezentować na scenach całego świata. Bo to jest nasza kultura, nasza tożsamość, w tej różnorodności jest piękno, a dla odbiorcy – widza urozmaicony program jest po prostu ciekawszy.

Uważam więc, że na naszej zespołowej mapie folklorystycznej równorzędne miejsce zajmują grupy bardziej zbliżone do autentyku jak i te bardziej opracowane artystycznie. Jedne i drugie są potrzebne, gdyż poza treściami merytorycznymi zaspokajają obudzone lub budzące się zainteresowania. A uczestnicy szukający satysfakcji artystycznych mają możliwość na każdym poziomie wykonawczym samo urzeczywistniać i zaspokajać potrzeby kulturowe, wśród których tak istotna jest szeroko rozumiana potrzeba twórczości.

I jeszcze jedna uwaga dotycząca zespołów pieśni i tańca. Autorka „Tamtego świata już nie ma” pisze cyt. „Zauważyłam, że w zespołach folklorystycznych wychowujemy młodzież, która ma klapki na oczach. Oni pięknie uczą się tańców pochodzących z różnych regionów Polski, tylko często nie rozumieją, w czym uczestniczą. Traktują taniec wręcz jako rodzaj sportu”.

Otóż, ten problem świadczy tylko i wyłącznie o braku profesjonalnego, folklorystycznego podejścia do nauki tańców ludowych, bądź też świadomego działania instruktora tańca –choreografa stawiającego na pierwszym miejscu popisy techniczne tancerzy bez wgłębiania się w meritum. Takie podejście do nauki tańców szczególnie regionalnych nie jest właściwe, biorąc pod uwagę materię, która stanowi odbicie ludowej kultury obyczajowej, a w wielu przypadkach także historyczny dokument dawnych obrzędów i obyczajów. A przecież na tych bowiem źródłach i wzorach będą mogły w przyszłości opierać się zarówno zawodowe, jak i nieprofesjonalne zespoły taneczne, zwłaszcza mniej doświadczone. Dlatego ważnym jest by instruktor – choreograf szkolił tancerzy nie tylko w celu technicznego ich przygotowania, ale przede wszystkim nie w oderwaniu od charakteru regionu i historycznego podłoża będącego fundamentem danego tańca, obrzędu czy obyczaju ludowego.

Aby jednak osiągnąć ten cel, należy skoncentrować się na odpowiednim merytorycznie, solidnym, profesjonalnym szkoleniu instruktorów-choreografów.

A oto cytat z „Raportu o tańcu ludowym i tanecznym ruchu folklorystycznym w Polsce”, którego autorami są: Jan Łosakiewicz i Ryszard Teperek, a który powstał po I Kongresie Tańca zorganizowanym w 2011 roku przez Instytut Muzyki i Tańca PAN w Warszawie.

„Mimo pietyzmu i chęci jak najwierniejszego oddania treści i charakteru regionalnego folkloru tanecznego, tańce regionalne przeniesione z naturalnego środowiska na sceny i estrady, odtwarzane w warunkach sztucznie stworzonych, utraciły swój autentyczny charakter. Tego rodzaju folklor taneczny – to folklor stosowany, użytkowy, którego wartość polega na przekazywaniu i zachowaniu zanikających autentycznych treści folkloru. W miarę upływu lat i wymierania starszego pokolenia będącego źródłem dla poszukiwań regionalnego folkloru tanecznego, taniec ludowy w nieprofesjonalnych zespołach tanecznych pojawiał się coraz częściej w postaci opracowań artystycznych bądź stylizacji dokonywanych przez instruktorów – choreografów.

Niestety nie wszystkie opracowania zasługują na miano artystycznych. Przyczyną jest najczęściej brak gruntownej wiedzy i znajomości autentycznych ludowych treści tanecznych, będących podstawą do twórczych opracowań artystycznych”.

Bycie dobrym tancerzem nie jest równoznaczne z tym, że będzie się dobrym instruktorem – choreografem. Tancerz ruchem przekazuje wewnętrzne emocje, choreograf tworzy widowisko taneczne wykorzystując swoją twórczą wyobraźnię, a to zasadnicza różnica.

Przechodząc dalej do treści analizowanej przeze mnie publikacji, nie rozumiem takich oto stwierdzeń autorki cyt. :

  1. „Na Żywiecczyźnie nie ma tak żywych tradycji jak na Podhalu, brakuje wzorców”.
  2. „Nikogo nie interesowało, co gdzieś na wsi się dzieje. Liczyły się tylko zespoły pieśni i tańca”.
  3. „W zespole pieśni i tańca nikt nie posługiwał się gwarą, nawet instruktorzy, tylko przyśpiewkę śpiewało się gwarą”.
  4. „W latach osiemdziesiątych na Żywiecczyźnie istniały tylko trzy zespoły autentyczne: Romanka z Sopotni Małej, Wrzosy z Koszarawy i Solanka z Soli”.
  5. „Autentyczny folklor dzisiaj w końcu został doceniony, na przykład bracia Byrtkowie”.
  6. „Na Żywiecczyźnie nikt nie grał w chałpach. Nie było miejscowych muzykantów, pamiętających dawne czasy. Nie było od kogo się uczyć”.
  7. „Na Żywiecczyźnie ludzie na wsi wstydzili się własnego dziedzictwa”.
  8. „Podczas chodzenia po kolędzie śpiewaliśmy kościelne kolędy, ale żadnych powinszowań nie było. Dopiero teraz się to pojawiło”.
  9. „Czasami słyszymy uwagę, że w programie została pomieszana sfera sacrum z profanum. My teraz wszystko rekonstruujemy, dlatego wydaje mi się, że nie można aż tak rygorystycznie do tego podchodzić”.

Dziwią mnie takie tezy ponieważ właśnie tu na Żywiecczyźnie jak i w samym mieście Żywcu jest aż nadto przykładów o tym, że przetrwały różne tradycje i obyczaje przodków. Rok obrzędowy na Żywiecczyźnie obfituje w tak dużą ilość ciekawych tradycji, które przypominane są poprzez organizację różnego rodzaju imprez i to od wielu dziesiątek lat, a są to np. Gody Żywieckie(od 1962 r.) z dziadami, jukocami, grupami kolędników, Festiwal Folkloru Górali Polskich, a w jego ramach również konkurs kapel i śpiewaków ludowych, Pastorałka Żywiecka, Boże Narodzenie po Beskidzku, czy Wawrzyńcowe Hudy w Ujsołach oraz wiele, wiele innych organizowanych przez współpracujące ze sobą; Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku - Białej, Miejskie Centrum Kultury w Żywcu, Starostwo Powiatowe w Żywcu i Gminne Ośrodki Kultury. Wszystkie te imprezy przecież kultywują i popularyzują tradycje i zwyczaje występujące na Ziemi Żywieckiej - nie wzięły się one znikąd. Przetrwały do naszych czasów dzięki działalności wielu regionalnych zespołów, kół gospodyń wiejskich, lokalnych działaczy kultury np. Tadeusza Trębacza, Marii Romowicz, Jana Studenckiego, Magdaleny Meres, Zofii Rączka i innych, dzięki w końcu rodzinom, które z całym pietyzmem przekazywały rodzącym się młodszym pokoleniom tradycje związane ze świętami, czy obrzędami.

Żywiecczyzna nie musi mieć też kompleksu Podhala, gdyż ma wystarczająco dużo powodów do dumy ze swojego dziedzictwa kulturowego. A zespoły pieśni i tańca, których tutaj zawsze było i jest bardzo dużo pomagały i pomagają w tym międzypokoleniowym przekazywaniu tradycji.

Co do gwary oraz sfery sacrum i profanum to pamiętam dokładnie, kiedy to pod koniec lat siedemdziesiątych, a potem przez lata osiemdziesiąte uczestniczyłam wielokrotnie w warsztatach artystycznych i seminariach (kilkakrotnie na Żywiecczyźnie, m. in. w Kozubniku, Żywcu, Jeleśni) zawsze słyszałam o tym, jak ważna jest gwara, jak ważne również jest zachowywanie w programach zespołów tworzonych przez instruktorów- choreografów tych elementów, które stanowią trzon danego zwyczaju, obrzędu, tradycji, by nie wypaczać sensu, by absolutnie nie mieszać sfery sacrum i profanum. To właśnie musi być zachowane. Kolędowanie i powinszowania również pamiętam. Miałam przyjemność zetknąć się z tą tradycją  w 1984 roku w okresie Świąt Bożego Narodzenia - w Jeleśni. Być może autorka nie pamięta tej tradycji, ponieważ działa w tym temacie jej subiektywna pamięć, obejmująca przede wszystkim najbliższe otoczenie, a jednak szersza rzeczywistość obiektywnie była nieco inna.

Jeżeli chodzi o gwarę trudno, aby w zespole, który działa w mieście i jest niejednokrotnie zbiorowiskiem osób wywodzących się z różnych środowisk, wszyscy mówili gwarą. W zespołach wiejskich jest to możliwe i chwała tym osobom, które potrafią przekonać członków zespołu do jej używania. Oczywiście instruktor – choreograf powinien posiadać rzetelną wiedzę na temat znaczenia i wymowy słów gwarowych, które stosuje w programie oraz konsekwentnie wyegzekwować prawidłowe ich artykułowanie przez tancerzy. Niestety czasami zdarza się, że tak nie jest, i stąd potem członkowie zespołu nie wiedzą co i o czym śpiewają. Na szczęście zdarza się to raczej rzadko.

Nie zgadzam się też z opinią, że autentyczny folklor dopiero dzisiaj został doceniony. Pragnę w tym miejscu przypomnieć kilka faktów z historii ruchu folklorystycznego w Polsce.

Dowodem zainteresowania tradycjami ludu polskiego jest szereg przeprowadzonych w latach 50 i 60 akcji dokumentujących folklor muzyczny, a w związku z tym wydanie wielu publikacji o tej tematyce. W latach 1958-1964 Ministerstwo Kultury i Sztuki zorganizowało i przeprowadziło kurs kinetografii. Kinetografia to system notacji ruchu, opracowany przez Rudolfa Labana i Albrechta Knusta. System ten wykorzystano do dokumentowania między innymi tańców regionalnych.

W roku 1949 zorganizowano w Warszawie pierwszy Ogólnopolski Festiwal Muzyki Ludowej. Znaczenie tego festiwalu było ogromne. Po raz pierwszy rzesze społeczeństwa zetknęły się z takim bogactwem folkloru. Dla wykonawców ludowych stworzył szansę pokazania ich sztuki na estradzie stolicy. Kolejnym wynikiem festiwalu było zorganizowanie przez Państwowy Instytut Sztuki przy współpracy Polskiego Radia Akcji Zbierania Folkloru Muzycznego. Akcja rozpoczęła się w lipcu 1950 roku i trwała do lat 60. Pełnomocnikiem do spraw folkloru został Aleksander Jackowski, kierownikiem naukowym Marian Sobieski. Specjalnie zorganizowane ekipy regionalne przeprowadziły badania na terenie całej Polski. Na terenie Żywiecczyzny badania te prowadził Marian Stoiński, Józef Mikś, Maria Romowicz, Jan Brodka. Już w latach 1953- 1957 wydano z zebranych materiałów szereg zbiorów pieśni ludowych. Prace te od 1955 roku kontynuowały Międzyuczelniane Obozy Folklorystyczne dla studentów muzykologii. W roku 1968 ukazał się staraniem Towarzystwa Miłośników Ziemi Żywieckiej zawierający 1149 prymek z autentycznymi tekstami w opracowaniu Józefa Miksia tom p.t. „Pieśni Ludowe Ziemi Żywieckiej” a w roku 1967 CPARA wydała „Tańce górali od Żywca” autorstwa Marii Romowicz opracowanie muzyczne Jan Brodka. Badania te kontynuowane były w latach 70 i 80 chociaż już na mniejszą skalę. Nagrywano wiejskich muzykantów, radio emitowało wiele programów poświęconych muzyce ludowej, powstawały różne kapele i zespoły ludowe jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Jedne były autentyczne inne z muzyką opracowaną, nie mniej były to złote czasy dla folkloru. Jest więc aż nadto dużo przykładów jak bardzo folklor był doceniany i jak dużą wagę przywiązywało Państwo do zarejestrowania i zabezpieczenia na użytek przyszłych pokoleń tradycyjnej spuścizny artystycznej naszych przodków. Wystarczy więc sięgnąć do archiwalnych nagrań Polskiego Radia by odnaleźć wzorce.

A autentyczni żywieccy muzykanci? Chociażby wspomniani przez autorkę bracia Byrtkowie wielokrotnie byli doceniani przez publiczność i komisje na festiwalach. Na najbardziej prestiżowym muzycznym Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym/nad Wisłą muzycy z Żywiecczyzny wielokrotnie zdobywali nagrody: w roku 1967 Karol Byrtek otrzymał II nagrodę, w 1970 r. kapela „Jodły” w składzie Edward Tyc, Stanisław Krzyżecki, Jan Brodka zajęli III miejsce, w 1974 kapela „Jodły” zajęła również III miejsce, Edward Byrtek II miejsce, Krystyna Byrtek I miejsce, w roku 1978 II nagroda trafiła w ręce Kapeli Dudziarskiej Zespołu „Pilsko” w składzie Antoni Suchoń i A. Majerz, Feliks Jankowski jako solista zajął III miejsce.

W 1982 roku I nagrodę otrzymała kapela ludowa z Koszarawy ze szczególnym wyróżnieniem dudziarza Władysława Hulbója, w 1983 r. Stanisław Hulbój zajął I miejsce, Kapela dudziarska z Żywca w składzie Antoni Suchoń, A. Majerz zdobyła II nagrodę i Srebrną Basztę. To tylko niektóre z nagród.

Na Godach Żywieckich od 1962 roku nagradzani byli przez wybitnych znawców miejscowego folkloru – prof. Romana Reinfussa, Janinę Glanowską, Tadeusza Trębacza, Józefa Miksia, Magdalenę Meres wybijający się utalentowani miejscowi artyści ludowi, muzycy, śpiewacy i grupy. Na Żywiecczyźnie i dzisiaj działają muzykanci, którzy pamiętają tych starszych, od których się uczyli, z którymi grali właśnie w latach 60 i 70 i zdobywali nagrody, chociażby bracia Byrtkowie, Jan Brodka, Emil Pastor, Henryk Majewski, czy śpiewające siostry Józefa i Zofia Sordyl. Ci wymienieni wyżej muzykanci grali i śpiewali w chałpach. W chałupach, śpiewała i grała na heligonce wręcz po mistrzowsku Wiktoria Stopka- Biegun, która jako młoda 17 letnia dziewczyna reprezentowała w roku 1975 Żywiecczyznę na festiwalach w USA. Nieprawdziwa jest więc teza, że „na Żywiecczyźnie nikt nie grał w chałpach. Nie było miejscowych muzykantów, pamiętających dawne czasy. Nie było od kogo się uczyć.” Wymienieni muzykanci to w większości tzw. samouki, niewielu udało się tak jak Janowi Brodce zdobyć wykształcenie muzyczne, a nawet ukończyć w tym kierunku studia. Nie mniej uczyć się jest od kogo. Przede wszystkim trzeba mieć uszy i oczy szeroko otwarte, słuchać starszych, doceniać ich wiedzę, doświadczenie, i to co mają do powiedzenia na temat dawnych czasów i muzykowania.

Nie bać się komisji w której zasiadają i z tego powodu unikać konkursów.

Musimy pamiętać, że tańce, obrzędy, zwyczaje opracowane na scenę nie pełnią już swej dawnej funkcji. Nie są w naturalny sposób zespolone, bo też nie odbywają się na wiejskiej zabawie czy weselu lecz na estradzie. Należy także pamiętać by nie mieszać sfery sacrum z profanum – jest to niedopuszczalne.

Najważniejszą rzeczą jednak, której powinni nauczyć się instruktorzy- choreografowie i muzycy obecnego pokolenia, to umiejętne łączenie tego co autentyczne, z tym co obecnie wymusza na nas scena. A to znaczy, że program w swej nazwie artystyczny do czegoś zobowiązuje. Prosty rysunek choreograficzny nie znaczy prymitywny, tak jak i tańce powinny być wykonywane z wdziękiem i lekkością, powinny nieść ze sobą pozytywny ładunek emocjonalny oraz dostarczać w sferze doznań i wrażeń artystycznych wielu pozytywnych bodźców.

Niestety czasami widuję na scenie zespoły, których program skonstruowany jest na zasadzie czym prymitywniej tym lepiej, dużo przytupów, hałasu i głośnego wycia, które z pewnością nie ma nic wspólnego ze śpiewem. Taki zespół ciężko się ogląda, a szkoda jest jeszcze większa gdy uzmysłowimy sobie, że widzowie kojarzyć będą folklor z takim właśnie wykonaniem. I w ten sposób tracimy publiczność, która na koncert zespołu pieśni i tańca, czy festiwal folklorystyczny może więcej nie przyjść.

Widowisko folklorystyczne powinno więc być przedstawione widzowi w taki sposób by go zainteresować, by zdobyć jego sympatię, a aby zdobyć sympatię szerokiej publiczności trzeba przede wszystkim „złapać z nią kontakt”, dać ludziom jak najwięcej emocji. Trzeba dzielić się tą niesamowitą energią ze sceny Trzeba zaskakiwać, rozbawiać i wzruszać. Pięknie wyglądać i dobrze bawić się z partnerem. Trzeba też pamiętać o technice tańca i dobrej choreografii (niekoniecznie skomplikowanej), a wtedy taki program trafi do publiczności, która gorąco zespół będzie oklaskiwać. Docenią to też komisje / sędziowie, nie będzie rozbieżności w ocenach na festiwalach. Tyko wtedy zespół odniesie sukces i będzie miał satysfakcję z włożonej pracy. I tylko wtedy zostanie spełnione zadanie, które jest chyba najważniejszym celem działalności zespołów ludowych, mianowicie wydobywanie i unaocznianie szerokiemu ogółowi społeczeństwa najcenniejszych wartości zawierających się w artystycznym wielowiekowym dorobku polskiego ludu.

Na koniec chciałabym przytoczyć (za J. Gąsiorkiem), liczbę zarejestrowanych zespołów działających na Żywiecczyźnie w poszczególnych dziesiątkach lat począwszy od roku 1930 do roku 2000.

Lata 30 – 4 zespoły

Lata 40 - 7 grup

Lata 50 – 10 grup

Lata 60 – 18 grup

Lata 70 – 15 grup

Lata 80 – 14 grup

Lata 90 – 12 grup

Lata 2000 – 16 grup

W tym, co bardzo istotne, wiele grup dziecięcych. Pomijając zespoły z miasta Żywca, które posiadały w swym repertuarze programy z innych regionów niż żywiecki, to większość pozostałych była typowo regionalna. Przytoczone dane wskazują na dużą aktywność lokalnych społeczności w chęci przekazywania, utrwalania i popularyzowania własnych tradycji. Nieprawdą więc jest, że na Żywiecczyźnie było mało zespołów.

Jednocześnie pragnę przypomnieć, że Maria Romowicz , badaczka folkloru żywieckiego, ceniona choreografka i redaktorka książki „Folklor górali Żywieckich” – zm. 25.12. 1990 roku. ( nie w latach 70, jak podaje na str. 37 autorka artykułu). Tak więc rok 2015 jest rokiem 25 rocznicy śmierci tej zasłużonej dla Żywiecczyzny obywatelki Żywca.

Bibliografia:

  1. M. Sobiescy. Polska muzyka ludowa i jej problemy. PWM Kraków 1973.

Jan Łosakiewicz, Ryszard Teperek. Raport o tańcu ludowym i tanecznym ruchu folklorystycznym w Polsce.; Instytut Muzyki i Tańca 2011 r.

Praca zbiorowa pod red. Elzbiety Sendejewicz. Festiwal kapel i śpiewaków ludowych; Krajowa Agencja Wydawnicza Lublin 1989

Red. Małgorzata Słonka. Gody Żywieckie 1969-2010; ROK Bielsko-Biała 2010

Jan Gąsiorek. Regionalne Zespoły Pieśni i Tańca na Żywiecczyźnie; Żywiec 2013

Krystyna Marcinkowska- Kwaśniewska. Praca dyplomowa rozdz. Ruch folklorystyczny w powojennej Polsce